III wojna światowa
informacjom podanym 1 kwietnia nie ma co ufac,
A swoją drogą ciekawe ile osób wąchało monitor, dzięki nowej aplikacji googla która sie pojawiła 1 kwietnia
A swoją drogą ciekawe ile osób wąchało monitor, dzięki nowej aplikacji googla która sie pojawiła 1 kwietnia
W najgorszym wypadku dojdzie do rzezi ludzi których jedyną winą było życie w tym rozkładającym się państwie.
Za Kimami nie stawi się nikt. Są w regionie sami, bez żadnych sojuszników. 4 dekady temu mogliby liczyć na Pakt Warszawski i Chiny. Dziś Kreml od wyzwalania mas pracujących woli dbać własne interesy, a tych w Korei nie mają. Tak samo jest z Chinami. W zasadzie każdy sąsiad Kimów ma w interesie odciąć się od tego bałaganu najskuteczniej jak tylko się da.
W przypadku wojny problemem będą nie żołnierze a miliony głodnych uchodźców szturmujących granice sąsiadów. Teraz są one problemem Kimów. Gdyby ci zniknęli, stali by się problemem sąsiadów. Wyżywienie i utrzymanie w zdrowiu takiej masy ludzi dla każdego państwa które by ich przyjęło było by tragedią ekonomiczną i gospodarczą.
Wyobraźcie sobie np. że pewnego dnia cała żywność i dobra konsumpcyjne w Polsce zniknęły i teraz wyżywić i zaopatrzyć nas muszą Niemcy. Potrzebowali by armii cudotwórców aby uniknąć klęski głodu. Nawet gdyby mieli to wszystko w magazynach, tygodnie zajęło by im zorganizowanie skutecznej dystrybucji na terenie naszego kraju. Tyle że w tym czasie umierający z głody ludzie zalewali by ich granice. Beznadziejne warunki sanitarne kwestią czasu uczyniły by wybuch epidemii.
Jak bardzo makabrycznie to zabrzmi, w interesie każdego sąsiada Korei północnej jest czekać aż to państwo umrze doszczętnie. Chiny i Rosja twardo trzymają się realpolitik zaś Południowa Korea swojej potężnej lecz małej i łatwej do destabilizacji ekonomii.
Militarnie problemem są stanowiska artyleryjskie Północy rozmieszczone tak aby natychmiast dosięgnąć gęsto zamieszkane obszary Południa. W przeciwieństwie do broni rakietowej można szybko przygotować się do ataku a rozpoczęcie ostrzału zostawia drugiej stronie kilkadziesiąt sekund na odpowiedź. Broni rakietowej bym się nie obawiał. Start pocisku wykrywa się natychmiast, trajektorię ustala się w ciągu dwóch-trzech sekund. Decyzję o zestrzeleniu podejmuje automat. Obecna w regionie flota US ma dosyć siły ognia aby unicestwić cele strategiczne na Północy w ciągu kolejnych 3 minut.
Gdy to już się skończy zostaną długie dni piekła które mieszkańcom którzy nie zdążą uciec zgotuje czerwona nawałnica. Trzeba pamiętać że nikt normalny w Pentagonie ani na Południu nie zezwoli na użycie taktyki antymaterielowej przeciw żywym ludziom... inna sprawa że wiele państw byłego Paktu Warszawskiego oraz Amerykanie ciągle produkują i mają na uzbrojeniu broń kasetową, zaś wprowadzenie do arsenałów amunicji programowanej sprawia że nawet produkowane od lat 20 i 30 karabiny Browninga i działka Boforsa można stosować do utrzymywania "stref śmierci" małym kosztem. Wystarczy określić odległość i zacząć strzelać, pociski same będą detonować nad odpowiednim obszarem rażąc odłamkami wszystko co się pod nimi znajduje.
Skuteczność współczesnej broni jest przerażająca.
Za Kimami nie stawi się nikt. Są w regionie sami, bez żadnych sojuszników. 4 dekady temu mogliby liczyć na Pakt Warszawski i Chiny. Dziś Kreml od wyzwalania mas pracujących woli dbać własne interesy, a tych w Korei nie mają. Tak samo jest z Chinami. W zasadzie każdy sąsiad Kimów ma w interesie odciąć się od tego bałaganu najskuteczniej jak tylko się da.
W przypadku wojny problemem będą nie żołnierze a miliony głodnych uchodźców szturmujących granice sąsiadów. Teraz są one problemem Kimów. Gdyby ci zniknęli, stali by się problemem sąsiadów. Wyżywienie i utrzymanie w zdrowiu takiej masy ludzi dla każdego państwa które by ich przyjęło było by tragedią ekonomiczną i gospodarczą.
Wyobraźcie sobie np. że pewnego dnia cała żywność i dobra konsumpcyjne w Polsce zniknęły i teraz wyżywić i zaopatrzyć nas muszą Niemcy. Potrzebowali by armii cudotwórców aby uniknąć klęski głodu. Nawet gdyby mieli to wszystko w magazynach, tygodnie zajęło by im zorganizowanie skutecznej dystrybucji na terenie naszego kraju. Tyle że w tym czasie umierający z głody ludzie zalewali by ich granice. Beznadziejne warunki sanitarne kwestią czasu uczyniły by wybuch epidemii.
Jak bardzo makabrycznie to zabrzmi, w interesie każdego sąsiada Korei północnej jest czekać aż to państwo umrze doszczętnie. Chiny i Rosja twardo trzymają się realpolitik zaś Południowa Korea swojej potężnej lecz małej i łatwej do destabilizacji ekonomii.
Militarnie problemem są stanowiska artyleryjskie Północy rozmieszczone tak aby natychmiast dosięgnąć gęsto zamieszkane obszary Południa. W przeciwieństwie do broni rakietowej można szybko przygotować się do ataku a rozpoczęcie ostrzału zostawia drugiej stronie kilkadziesiąt sekund na odpowiedź. Broni rakietowej bym się nie obawiał. Start pocisku wykrywa się natychmiast, trajektorię ustala się w ciągu dwóch-trzech sekund. Decyzję o zestrzeleniu podejmuje automat. Obecna w regionie flota US ma dosyć siły ognia aby unicestwić cele strategiczne na Północy w ciągu kolejnych 3 minut.
Gdy to już się skończy zostaną długie dni piekła które mieszkańcom którzy nie zdążą uciec zgotuje czerwona nawałnica. Trzeba pamiętać że nikt normalny w Pentagonie ani na Południu nie zezwoli na użycie taktyki antymaterielowej przeciw żywym ludziom... inna sprawa że wiele państw byłego Paktu Warszawskiego oraz Amerykanie ciągle produkują i mają na uzbrojeniu broń kasetową, zaś wprowadzenie do arsenałów amunicji programowanej sprawia że nawet produkowane od lat 20 i 30 karabiny Browninga i działka Boforsa można stosować do utrzymywania "stref śmierci" małym kosztem. Wystarczy określić odległość i zacząć strzelać, pociski same będą detonować nad odpowiednim obszarem rażąc odłamkami wszystko co się pod nimi znajduje.
Skuteczność współczesnej broni jest przerażająca.
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
2 gości